Zadziwiające, jak wiele osób pyta mnie, CO CZYTAĆ W CZASIE EPIDEMII. W pierwszym momencie, przyznaję, zdębiałam. Potem pomyślałam – ha, większość życia regularnie chorowałam, spędziłam mnóstwo czasu w łóżku i w domu, a do tego od 12 lat pracuję w home office, więc może faktycznie jestem teraz w jakimś dziwnym stopniu ekspertką.

Dobrze więc, podzielę się z wami moją taktyką. Właściwie kilkoma, kto wie, czy któraś wam nie podpasuje.

 

1. Zapasy na zimę

OK, ten grubasek na półce z książkami, który kupiliście z twardym zamiarem przeczytania, ale… Nieważne, czy nie mieścił się w torebce, czy nie chcieliście go jednak dźwigać w tramwaju, czy może brakowało wam dość czasu i skupienia, by się w niego na dobre wgryźć… Teraz nadszedł jego czas.

 

Spaślaczkowe Inne światy, pękate tomy Donny Tartt, obfity zbiór opowiadań wszystkich Vonneguta czy może solidne tomiszcze Buntowniczek – czekały na waszych półkach na ten moment. Nie ma co zwlekać. I nie, nie ma sensu zostawianie ich na urlop, bo przecież wiecie, że wyjmiecie je z walizki po ważeniu.

 

Jeśli w zapasach macie dłuższą serię – to też świetny moment: kończąc jeden tom, natychmiast macie drugi pod ręką. Najlepiej weźcie się za serie już skończone, bo nie potrzebujecie teraz nerwów czekania na kolejny tom w tych wichrach zimy. Planowanie i organizacja, na takie dni robiliście te zapasy! Brawo dla was.

 

2. Promyk słońca w ciemny dzień

Przyznaję, nie lubię w takim czasie czytać rzeczy smutnych, depresyjnych. Głębokie rozkminy egzystencjalne zostawiam na jasne, słoneczne letnie dni. Nasiąkam zbyt empatycznie tym, co czytam, więc chora czy zestresowana potrzebuję rozrywki, śmiechu, zabawy, zapomnienia i oderwania moich myśli od mniej przyjemnej strony rzeczywistości.

 

Komedie kryminalne, humorystyczne fantasy, lekkie jak chmurki komedie czy wciągające jak ruchome piaski UF z elementem humoru, o tak, to ich czas.

 

Seria Stephanii Plum, Vice versa Mileny Wójtowicz, fantastyczne powieści Marty Kisiel czy przezabawna i świeża Moja Lady Jane i Moja Jane Eyre to kilka udanych przykładów, na które można liczyć.

 

3. Starzy dobrzy znajomi

To, że moja półka wstydu urosła już raczej do hałdy hańby, nie oznacza, że nie czytam co jakiś czas od nowa i od nowa książek, które uwielbiam, do których wracam, jak do przyjaciół, w światy, w których czuję się jak u siebie. To, że już je czytałam, kompletnie nie odbiera przyjemności z czytania ich jeszcze raz. Mam tak chociażby z moją ukochaną Iloną Andrews – każdą jej książkę czytałam po kilka razy i wcale mi się nie nudzi – czy Patricią Briggs, czy Shelly Laurenston, która zawsze poprawi mi humor, czy wreszcie Agathą Christie. W czasie niepewności, stresu i lęku nie ma jak Poirot – wiadomo, że jest złoczyńca i zbrodnia podła, ale jest też dzielny i nieszczędzący wysiłku małych, szarych komórek Belg, który dojdzie do prawdy i doprowadzi do wymierzenia sprawiedliwości.

 

I najważniejsze – bądźcie dla siebie dobrzy. Presja efektywności, wysiłku, kult niezdrowego zapierdolu nie są teraz tym, czego potrzebujecie.

Stres podbija kortyzol, a ten obniża odporność, pogarsza jakość snu, odbija się na waszym ciele i umyśle. Więc najlepsze, co możecie teraz zrobić, to odstresować się, pośmiać, rozerwać w światach stworzonych dla was przez autorów.

Wszystkie czekają właśnie na was, na tę chwilę. Także moje – mam nadzieję, że wielu z was znajdzie w Thornie, Warsie i Sawie, Ustce swój kawałeczek bezpiecznego i przyjaznego świata, który pomoże wam przetrwać izolację i stres.

 

Możecie to uznać za wskazanie doktora.

Doktora nauk humanistycznych, ale to już detale.

 

Tekst przygotowała: Aneta Jadowska

 

Image Blog