Seks, drugs, rock’n’roll… i ryby. Ciekawe połączenie, prawda? Taki jest właśnie Adrian Smith – autor i bohater naszej najnowszej autobiografii „Giganci wód i rocka. Opowieść gitarzysty Iron Maiden”, która właśnie ukazała się w Polsce! Znajdziecie w niej nie tylko zabawne anegdoty z życia zespołu, lecz także zanurzycie się w świecie wędkarstwa i połowu ryb. Specjalnie dla Was przygotowaliśmy pięć najlepszych cytatów poświęconych hobby gitarzysty.

 

Adrian Smith zakochał się w łowieniu już w dzieciństwie, kiedy to wraz z ojcem wędkował w okolicznych rzekach. Sądząc po słowach gitarzysty, podchodził do tego nad wyraz poważnie:

A potem pękła żyłka. Oraz moje serce. Towarzyszyła mi ogłuszająca cisza, gdy obserwowałem koniec pękniętej żyłki zwisający z drugiego końca wędki. Karp zniknął w głębinach, a razem z nim wyparowały moje marzenia.

 

W książce nie brakuje także wspomnień muzyka z tras koncertowych:

Suszy cię w pokoju hotelowym? Żaden problem! Masz minibarek. A autokar? Zawsze dobrze zaopatrzony. Choć nigdy nie wyszedłem na scenę pijany czy na haju, prawdopodobnie większość występów w latach 1980–1983 zagrałem na kacu.

 

Smith zamieszcza również pełne emocji opisy wydarzeń , jakie rozgrywały się tuż po zejściu ze sceny:

Nie byliśmy zadowoleni z tego koncertu i czuliśmy się do dupy. Aż tu nagle w drzwiach staje Rod Smallwood, nasz menadżer, i krzyczy: „Kurwa, zajebiście!”. Gęba śmieje mu się od ucha do ucha. „Ta krew wyglądała świetnie!”. I wtedy usłyszeliśmy, że tłum wciąż szaleje. To całkiem nieźle podsumowuje Maidenów w tamtym okresie: obok nas grali Queen i Whitesnake – profesjonaliści w każdym calu. My tymczasem rozwaliliśmy sprzęt i zakrwawiliśmy scenę, a i tak udało nam się przekonać do siebie nowych fanów.

 

Choć wędkarstwo było największą pasją muzyka, w czasach nastoletnich nad wodę przychodził z nieco innych powodów…

Wędkarstwo zeszło na dalszy plan, choć wciąż miałem pozwolenie na łowienie w The Pits i czasami zaglądałem tam, zazwyczaj z dziewczyną, z którą akurat byłem. Ale chodziło mi raczej o zwabianie ich tam, bo więcej czasu poświęcałem próbom zdjęcia ich biustonoszy i odpięcia guzików niż łowieniu. Efekty były najczęściej równie frustrujące, co w przypadku ryb.

 

Smith nie oszczędza nam szczegółów także w kwestii relacji między poszczególnymi członkami zespołu. Przytacza sytuację, która prócz tego, że go wzruszyła, uświadomiła mu, jak ważna jest przyjaźń i wzajemne wsparcie:

Podczas prób przed trasą Bruce zaczął śpiewać wraz z intrem z taśmy, żeby rozgrzać głos. Brzmiało dobrze, więc postanowił robić to samo, gdy przyszła pora koncertów. Przyznam, że wzruszył mnie ten widok podczas pierwszego koncertu. Gdy stałem z boku sceny, gotowy do wbiegnięcia na nią, poczułem, że w oczach zbierają mi się łzy. Gdy patrzyłem, jak śpiewa całkiem sam, przypomniałem sobie o bitwie, jaką musiał stoczyć zaledwie rok wcześniej, gdy zdiagnozowano u niego raka.

 

„Giganci wód i rocka. Opowieść gitarzysty Iron Maiden” to gratka nie tylko dla fanów ciężkiej muzy, lecz także dla miłośników wędkarstwa, którzy tak jak Adrian Smith wybierają się na łowy w każdej wolnej chwili.

 

Jesteśmy ciekawi Waszej opinii na temat książki i nie możemy się doczekać, aż się nią z nami podzielicie.

 

 

 

 

 

Image Blog