Heavy metal to nie muzyka dla miękiszonów: ciężkie brzmienia, charakterystyczne stroje i ogromna energia. Także Rob Halford, frontman zespołu Judas Priest, jest bardzo szczególną postacią. Wydawnictwo SQN postanowiło przybliżyć polskim fanom tę postać, wydając autobiografię legendy światowej muzyki

 

Jak powstało Judas Priest?

Zespół został założony w 1969 roku w Birmingham przez wokalistę Ala Atkinsa, basistę Briana „Bruno” Stapenhilla, gitarzystę Johna Perry’ego oraz perkusistę Johna „Fezza” Partridge’a. Nazwa grupy pochodzi od piosenki Boba Dylana The Ballad of Frankie Lee and Judas Priest. Zespół nagrał dwa utwory, dzięki którym został dostrzeżony przez wytwórnie muzyczne. W 1969 roku młodzi metalowcy podpisali kontrakt na trzy albumy, jednak wytwórnia zbankrutowała i Judas Priest nie zdążyło ich nagrać. Pod koniec tego samego roku zespół zagrał pierwszy koncert, lecz już kilka miesięcy później się rozpadł. Atkins spotkał kolejne osoby (w tym gitarzystę Kenny’ego Downinga, perkusistę Johna Ellisa i basistę Iana Hilla), które utworzyły z nim nową wersję Judas Priest. Hill spotykał się z siostrą Roba Halforda i gdy grupa zaczęła szukać wokalisty, zaproponowała ona kandydaturę swego brata. Sam Rob tak wspomina tamten czas:

Zespół grał od trzech czy czterech lat. Ponieważ Sue umawiała się z Ianem, słyszałem, co się działo z tą grupą. Notowała wzloty i upadki. Na początku grał w niej gitarzysta John Perry, który zginął w wypadku samochodowym. Przez skład, jak to często bywa, przewinęło się sporo osób. Chłopcy mieli też trochę pecha. Już na początku podpisali umowę z  wytwórnią, lecz zanim zdołali cokolwiek wydać, firma upadła. Zespół zakończył działalność, ale po jakimś czasie powrócił w niemal całkowicie nowym składzie. 

Widziałem ich nawet na żywo jakiś rok wcześniej gdzieś w Birmingham. Pamiętałem, że grał wtedy z nimi nowy gitarzysta, Ken Downing, a  Ian wyglądał na scenie niesamowicie  – chudy jak patyk basista z włosami sięgającymi do bioder. Pamiętam, że zdecydowanie dostrzegłem w nich potencjał.

 

Występy w innych zespołach, o których dowiesz się z książki Rob Halford. Wyznanie

W 1992 roku Rob zdecydował się odejść z Judas Priest i założył wraz z perkusistą Scottem Davisem i innymi członkami zespół Fight. Ich pierwszy album, War of Words, ujrzał światło dzienne w 1993 roku. Zrobił spore wrażenie na środowisku heavymetalowym i fani z nadzieją patrzyli na rozwój tej formacji. Ale kolejny krążek, A Small Deadly Space, okazał się dużo mniejszym sukcesem. Charakteryzował się zupełnie innym brzmieniem, przez co nie wzbudził oczekiwanego zainteresowania. Podczas prac nad trzecim albumem, w 1995 roku, członkowie grupy podjęli decyzję o rozwiązaniu zespołu. Następnie Rob Halford współtworzył z gitarzystą Johnem Lowerym grupę 2wo. Swój jedyny album opublikowali w 1998 roku. Następnie zaś założył solowy zespół i wydał album Resurrection, który zyskał uznanie fanów i ekspertów.

Gdy A Small Deadly Space wyszła w kwietniu 1995 roku, nie sprzedała się nawet w jednej trzeciej tak dobrze jak War of Words. Wydaje mi się, że fani oczekiwali powtórki z  pierwszego albumu, a zaproponowaliśmy im coś innego. Pewnie właśnie dlatego większość zespołów wiecznie nagrywa takie same płyty! 

Podczas naszej półrocznej trasy po Stanach znowu występowaliśmy przed  – jak określają to Spinal Tap  – „starannie wyselekcjonowaną publicznością”. Podczas gdy z Priest byliśmy headlinerem w Madison Square Garden (przynajmniej do czasu, gdy otrzymaliśmy tam zakaz wstępu), z Fight w Nowym Jorku występowałem w CBGB. Przynajmniej mogłem odhaczyć kolejną legendarną miejscówkę. 

Miałem 43 lata, a żyłem jak muzyk na dorobku: grałem w małych klubach siedem dni w tygodniu. Utwory Fight wymagały innego rodzaju śpiewu niż kompozycje Priest, więc nadwyrężałem głos. To była prawdziwa harówka.

 

Niezwykły głos Roba Halforda

Rob Halford wyróżnia się niezwykłym głosem. Jego szczególnymi cechami są bardzo wysokie krzyki i silne vibrato (czyli regularne, niewielkie zmiany wysokości dźwięku). Artysta jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych i najlepszych frontmanów wszech czasów. Pokazuje to choćby zestawienie przygotowane przez renomowane amerykańskie czasopismo muzyczne „Hit Parader”; Halford znalazł się w nim na drugim miejscu listy 100 najlepszych wokalistów. Roba określa się jako jednego z pionierów pseudooperowego stylu, który z czasem zyskał sporą popularność. Jako swoje inspiracje wskazuje Roberta Planta, Jimiego Hendrixa, Davida Bowiego czy Elvisa Presleya. Jak twierdzi, jest również wielkim sympatykiem zespołu Queen. Z czasem jednak nawet największa broń Halforda, czyli głos, wymagała doskonalenia.

Mój głos zmienił się przez te wszystkie lata, także pod wpływem wieku. Dotyczy to każdego. Ale zainspirował mnie Pavarotti, który najlepiej śpiewał, gdy był po sześćdziesiątce. Jeśli on dał radę, to ja też mogę!

 

Seksualność i problemy zdrowotne Halforda

Lata 70. i 80. były dla Roba Halforda bardzo trudne. Od wielu lat wiedział, że jest homoseksualistą, lecz środowisko było bardzo zamknięte na takie osoby i muzyk obawiał się, że coming out może spowodować ostracyzm wobec niego, a nawet oznaczać koniec świetnie rozwijającej się kariery. Wreszcie w 1998 roku na antenie MTV wyznał spontanicznie, że jest gejem. Rob jest bardzo przeciwny dyskryminacji, która spotyka społeczność LGBT. Jego seksualność nie tylko była powodem do wstydu, ale również wywoływała w nim depresję, co z kolei doprowadziło go do alkoholizmu i narkomanii. W 1986 roku postanowił definitywnie rozstał się z alkoholem. Jak sam opowiada w autobiografii, dziś jest szczęśliwym człowiekiem:

Wiele razy w życiu miałem wrażenie, że się duszę. Przez lata miewałem klaustrofobiczne lęki, czułem, że jestem w potrzasku. Byłem wokalistą jednej z największych grup heavymetalowych na świecie, a jednocześnie bałem się wyjawić światu, że jestem gejem. Gdy nie mogłem spać w nocy, często się zastanawiałem: 

Co by się stało, gdybym się ujawnił? 

Czy stracilibyśmy fanów? 

Czy oznaczałoby to koniec Judas Priest? 

Ten strach zawiódł mnie w niezwykle mroczne miejsca. Pogrążony w nałogach, często nie byłem w stanie oddychać. Dusiłem się także wtedy, gdy angażowałem się w kolejne związki z mężczyznami, którzy nawet nie mieli tej samej orientacji seksualnej. A najtrudniejszy okazał się dzień, gdy mój trapiony problemami osobistymi kochanek przytulił mnie na pożegnanie… a kilka minut później przystawił sobie pistolet do głowy. I nacisnął spust. 

Tak właśnie kończą często ci, którzy się duszą. Ze mną było bardzo podobnie. Mój destrukcyjny styl życia prawie mnie wykończył. Sam też próbowałem się zabić. Ale przetrwałem! Przedarłem się na drugą stronę. Wziąłem głęboki oddech i przeszedłem przez most na drugi brzeg.

Dziś jestem czysty, trzeźwy, zakochany i szczęśliwy… a także nieustraszony. Jestem wobec siebie szczery, a to oznacza, że nikt i nic nie jest mnie w stanie zranić. Jestem rockowym odpowiednikiem mojego idola z czasów dzieciństwa, Quentina Crispa (który jeszcze pojawi się w tej opowieści). Jestem homoseksualnym dostojnikiem heavymetalowego świata.

 

Rob Halford to bardzo ciekawa postać, nie tylko dla fanów heavy metalu. Jeżeli chcesz dogłębnie poznać losy wokalisty Judas Priest, zajrzyj do naszej księgarni internetowej. Znajdziesz tam również wiele innych książek, w tym muzycznych!

Image Blog